Wydaje mi sie, ze dopisywanie krotkich wierszowanek zwiazanych tematycznie z kwadrcikiem jest swietnym pomyslem, Male dzieci lubia jak im sie czyta i przywiazuje do "czytanych" słow wielka wage. Ja kiedys jak jezdzilam z moim malym synem autobusami i on sie niecierpliwil, to jedynym sposoben na utrzymaniu go w miejscu bylo czytanie z biletu
, tzn trzymalam bilet tak, zeby on wiedzial i wymyslalam jakies historyjki a on myslal, ze ja je czytam z tego magicznego biletu, ktory zawsze on kasowa i pilnowal cala droge. Samo opowiadanie na niego nie dzialalo, musialam to "czytac"
Na bilecie bylo oczywiscie napisane, ze male dzieci nie moga krzyczec glosno w autobusie, bo przeszkadzaja panu kierowcy i on moze spowodowac wypadek. Te slowa mialy moc dopiero wtedy kiedy je "odczytalam" z biletu i "pokazalam", w ktorej czesci biletu to jest napisane, zwykle gadanie do niego nie przemawialo
Tak mi sie jakos sentymentalnie przypomnialo, bo jutro ten amator slowa pisanego na biletach komunikacji miejskiej konczy 19 lat
i moze dlatego tak dobrze sobie radzi z kanarami, ktorzy go notorycznie lapia bez biletu - tzn takie ma gadane, ze jeszcze nigdy nie zaplacil kary