To prawda, i takie sytuacje się czasem zdarzają... tak było z moją pierwszą kołderką, zero reakcji ze strony rodziców, przyznam szczerze, że byłam zawiedziona brakiem choćby "dziękuję". Po jakimś czasie, po kilku uszytych kołderkach dotarło do mnie, że nie to jest najważniejsze, najważniejsza jest radość dziecka, choroby są bardzo różne, tu była bardzo poważna, wyjazdy, rehabilitacje, a i ludzie są różni, brak czasu, chęci, załamanie trudną sytuacją.... nie oceniajmy ludzi pochopnie, na pewno nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć na miejscu tych rodziców, na pewno nigdy...
dopiero po kilku latach przyszła na kołderki informacja od rehabilitantki tego chłopca, na krótko przed jego wiecznym odejściem, że kołderka cieszyła chłopca przez cały ten czas
i to było dla mnie najważniejsze, cały sens tej akcji