po dłuższej przerwie wróciłam. ocieplacz juz nabyłam, więc w międzyczasie zrobiłam kanapkę, a w zasadzie to trzy kanapki
pierwszą zdemontowałam, bo materiał na plecki był zbyt wiotki i podczas szycia robiły się urocze, ale ciut zbędne falbanki
potem zrobiłam drugą kanapkę

z innym materiałem,
pikowałam i okazało się że za słabo napięłam górę i tworzą się pewne takie górki i dołki
zostawiłam na trzy dni, myślałam, że może jak się przymknie oko, to ujdzie
przymykałam jedno, przymykałam drugie
najlepiej było jak przymykałam oba
i cały czas słyszałam głos Jolci: ale ty to spruj, spruj, spruj.....
no i wczoraj wieczorem sprułam

prawie całą kołderkę ....
pikowaną żyłką ....
Jolcia już nic nie mówi
dziś zrobiłam trzecią kanapkę
i nawet jeśli powstaną na niej góry wielkości Himalajów - NIE BEDE PRUŁA i robiła czwartej kanapki, aż tak głodna to ja nie jestem
a Jolcia to może mi się nawet wtedy przyśnić z prujką wiekości łopaty
a tak wygląda trzecia kanapeczka
Załączony obrazek ( Kliknij miniaturę aby powiększyć )
