Uszyłam.
Mimo, że nadal źle się dzieje z moimi rączkami - skończyłam
Szycie kołderki dla Tobiasza było dla mnie samej walką z chorobą. Mogłam ją przekazać do szycia dalej – ale oznaczałoby to, że się poddałam. Przepraszam więc za niedociągnięcia, czy krzywizny – są efektem malej sprawności dłoni.
Trochę na przekór chorobie szyłam dobierając energetyczne kolory.
Chciałam udowodnić sobie i chorobie - że dam radę.
Odwlekło się to w czasie - ale już jest.
Mam nadzieję, że energetycznością ucieszy Tobiasza:)
Mam tylko wyrzuty sumeinia, ze taka całkiem prościutko uszyta to nie jest, kilka nozyczek Dani by mi się przydało do zakrycia krzywizn:)
Tylko ja wiem, ile razy prułam......
Załączony obrazek ( Kliknij miniaturę aby powiększyć )
