Kołderkę dla Zuzi wysłałam w listopadzie. Już myślałam, że nie otrzymamy żadnej informacji od rodziców dziewczynki. Miło mi się zrobiło jak zobaczyłam w skrzynce mailowej tę oto wiadomość: "Dzień dobry, Bardzo przepraszam za brak kontaktu już spieszę z wyjaśnieniami ;) Ze względu na gorszy czas córeczki postanowiłam wyjechać z Małą do Lublina, do rodziny, by troszkę mi pomogli. Mój mąż pracuje od rana do wieczora, więc tutaj ciągle jestem sama z córcią. Zuzia jest na specjalnej diecie, w której przygotowywanie posiłków jest bardzo czasochłonne. Dlatego co jakiś czas wyjeżdżam z Małą, na miesiąc, dwa, by odpocząć. Grudzień to był dobry moment. Dopiero wróciłiśmy. Przesyłkę odebrał mąż. Kołderka oczywiście dotarła. Jest CUDOWNA!!! Zuzi bardzo się podoba. Dziękuję także za wspaniały list, płakałam czytając go. Kartka dla Zuzi także jest śliczna i zajmuje wyjątkowe miejsce w pokoju córeczki. W lutym czeka nas endoskopia w znieczuleniu ogólnym - kołderka będzie naszą towarzyszką w tym trudnym momencie. W trakcie choroby Zuzi doświadczyliśmy tak wiele dobra ze strony obcych nam osób - jak dobrze, że tacy ludzie są. Głęboko wierzę, że darowane dobro wraca do nas z podwojoną siłą, którą mam nadzieję otrzyma każda Pani, która pochyliła się nad naszą dzieciną i poświęciła swój wolny czas, by podarować zupełnie obcemu dziecku tak duuuużo radości, a rodzicom Małej uświadomiła, że nie są sami. Mój mąż zażartował, że właściwa nazwa powinna brzmieć "Kołderka za wiele uśmiechów" - gdyż wzbudza radość za każdym razem, gdy na nią spojrzymy ;)"
|